Hossa w branży pelletu trwa. Producenci granulatu mają zakontraktowane zamówienia na kilka lub kilkanaście miesięcy do przodu, a zainteresowanie nowoczesnymi, ekologicznymi urządzeniami grzewczymi wśród konsumentów rośnie, co bezpośrednio przekłada się na wzrost sprzedaży biopaliwa. Ten zwyżkowy trend wykorzystują firmy, których działania mogą odbić się rykoszetem na całej branży.
Tekst: Jolanta Kamińska
– Takiego sezonu dawno nie było. Właściwie nie przyjmujemy już zamówień na pellet, bo nie mamy z czego produkować. Brak dobrej jakości surowca to problem, bo odsyłamy klientów z kwitkiem – mówi pracownik fabryki pelletu z centralnej Polski.
Jego słowa potwierdza większość producentów, z którymi udało mi się porozmawiać w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Zapotrzebowanie na surowiec rośnie, stopniowo przesuwa się także proporcja pelletu eksportowanego za granicę (do tej pory ok. 70 proc.) do tego zużywanego w kraju (do tej pory ok. 30 proc.) – na korzyść rynku krajowego.
Klienci indywidualni i instytucjonalni wiedzą, czym jest pellet, większość zainteresowanych kupnem granulatu dopytuje o jego certyfikację, ilość popiołu, wilgotność czy surowiec wykorzystany do produkcji. Etap, w którym dużą część energii dystrybutorzy przeznaczali na edukowanie potencjalnych klientów i wyjaśnianiu, czym w ogóle pellet jest, mamy już raczej za sobą. Dla producenta kluczowy jest obecnie dostęp do dobrej jakości trociny, budowanie sieci dystrybucji, optymalizacja produkcji i promowanie własnej marki.
Można pomyśleć, że rynek dojrzewa – rośnie liczba wytwórców pelletu, w ciągu ostatnich 2-3 lat zdecydowanie wzrosła liczba użytkowników granulatu, a ci producenci kotłów, którzy myślą perspektywicznie o swoim biznesie, wprowadzili do oferty firmy serię „eko”: wysokosprawnych urządzeń z certyfikatem Ecodesign, spełniających wyśrubowane normy emisyjne, zasilanych także pelletem. Świadomi rosnących wymagań odbiorców pelletu branżyści certyfikują swoje produkty – w 2016 r. 16 polskich producentów pelletu posiadało certyfikat ENplus , 20 zaś DINplus. Dziś (5.10.2018 r. – przyp. red.) 33 firmy mają prawo do używania na workach logo ENplus, a 28 – logo DINplus. Mówimy więc o bardzo dużym wzroście w certyfikacji produktów w ciągu ostatnich 2 lat. Niestety – równie gwałtownie rośnie liczba firm, które chcąc wykorzystać zwyżkowy trend, bezprawnie posługują się certyfikatem DINplus czy ENplus.
Czarna lista
W ciągu kilku ostatnich lat docierały do branży informacje dotyczące fałszerstw związanych z certyfikacją pelletu. Producent granulatu drukował na worku logo np. ENplus, mimo że nie posiadał certyfikatu, albo podawał nieprawdziwe informacje o posiadanym certyfikacie na stronie internetowej czy ulotkach produktowych. O ile kiedyś takie sytuacje zdarzały się rzadko, dziś mamy do czynienia z rosnącym zjawiskiem podszywania się pod certyfikowany pellet. – Logotypy ENplus i DINplus stały się istotnym argumentem sprzedażowym dla producentów pelletu, ponieważ dla klientów coraz częściej istotna jest nie tylko cena, ale i jakość paliwa – komentuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz, wiceprezes Polskiej Rady Pelletu. I dodaje: – Wprowadzenie konsumentów w błąd co do jakości biopaliwa może skutkować poważnymi konsekwencjami związanymi z użytkowaniem urządzeń i instalacji grzewczych oraz przyczyniać się do zjawiska niskiej emisji. Co więcej, tego typu fałszerstwa narażają podmioty certyfikowane na utratę wiarygodności i podważają ich wysiłki poczynione w imię prowadzenia uczciwego i przejrzystego biznesu na rynku pelletu drzewnego.
Agnieszka Kędziora – Urbanowicz, wiceprezes Polskiej Rady Pelletu
Wszystkie przypadki fałszerstw rejestrowane są na tzw. czarnych listach (black list), publikowanych przez jednostki certyfikujące. Nazwy firm i rodzaj przewinienia można znaleźć w aktualizowanych na bieżąco rejestrach znajdujących się w internecie. W przypadku ENplus jest to https://www.enplus-pellets.eu/en-in/blacklist.html, w przypadku DINplus: http://www.dincertco.de/media/dincertco/dokumente_1/verzeichnisse/Schwarze_Liste_Blacklist.pdf.
Konsekwencje nieuczciwych praktyk mogą być poważne, z czego chyba nie wszystkie firmy dopuszczające się fałszerstw zdają sobie sprawę. – Mówimy o odpowiedzialności cywilnej, karnej i finansowej. Mamy w Polsce szereg aktów prawnych regulujących kwestie ochrony prawnej znaków towarowych i praw konsumenta, na czele z ustawą Prawo własności przemysłowej czy ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym – podkreśla wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Pelletu. I przytacza: – W ciągu ostatnich trzech lat European Pellet Council (właściciel znaku towarowego ENplus) zidentyfikowało i skutecznie rozwiązało ok. 500 przypadków fałszerstw. Dokładnie 63 proc. z tych przypadków dotyczyło stosowania znaku certyfikacji przez podmioty nieuprawnione w materiałach marketingowych, np. na ulotkach lub stronie www. Kolejnym przypadkiem stanowiącym 25 proc. jest stosowanie znaku certyfikacji na opakowaniu bądź produkcie, który nie spełnia wymagań dla odpowiedniej klasy jakości, a 10 proc. to fałszowanie dokumentów certyfikacyjnych.
Polskie przewiny
Na obu wyżej wspomnianych czarnych listach znajdują się dane polskich firm – 10 w zestawieniu ENplus i trzy w dokumencie DINplus z 30.08.2018 r. Niemało, biorąc pod uwagę skalę krajowego rynku (ponad 1 mln t pelletu rocznie, ale za lwią część wolumenu odpowiada mniej niż 10 firm). A przecież na black lists znajdują się przypadki udowodnione i dobrze udokumentowane. Co z tymi, które są w toku, albo o których jeszcze nie wiemy?
– Obecnie Polska Rada Pelletu prowadzi kilkanaście zgłoszeń dotyczących podejrzenia fałszowania pelletu, fałszowania znaków towarowych bądź wprowadzania klienta w błąd. Udało nam się kilka spraw skutecznie doprowadzić do skutku i podmioty zostały wpisane na tzw. czarną listę, w konsekwencji już nigdy nie będą mogły ubiegać się o uzyskanie certyfikatu ENplus/DINplus, a obecnie toczą się wobec nich postępowania – komentuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz.
Wyjątkowo poważna sprawa związana jest z producentem z Pomorza, który w jednej z ogólnopolskich sieci handlowych DIY dystrybuuje pellet drzewny, bezprawnie posługując się certyfikatem ENplus. Wydrukowane na worku logo nawiązuje do systemu ENplus, brakuje natomiast numeru certyfikatu, który jest niepowtarzalny dla każdego certyfikowanego podmiotu. Aktualną listę atestowanych produktów można znaleźć na stronie https://enplus-pellets.eu/en-in/certifications-en-in/producer-en-in.html – danych pomorskiej firmy brak, co potwierdza, że mamy do czynienia z fałszerstwem. Sprawa najpewniej skończy się w sądzie.
Fałszerstwa związane z certyfikacją to jedno z najpoważniejszych wykroczeń, ale branża grzeszy także w inny sposób. Wiele firm wykorzystuje renomę dobrze znanych marek przez plagiat, kopiowanie opakowań czy rejestrowanie nazw nawiązujących do znanych i cenionych brandów, np. Lava, Olimp czy Barlinek. Zdarzały się też przypadki kopiowania logotypów, a nawet wyglądu stron internetowych. Innym, stosunkowo częstym, przykładem oszustwa jest sprzedaż granulatu, którego właściwości fizyko-chemiczne są różne od deklarowanych przez producenta. W praktyce wygląda to tak, że klient kupuje pellet, który co prawda nie jest certyfikowany, ale ma odpowiadać normie DINplus w zakresie zawartości siarki, popiołu czy wilgotności. Niestety, często na deklaracjach się kończy, ponieważ kupiony produkt bardziej nadaje się do spalania w instalacjach przemysłowych niż domowych ze względu na np. ilość zanieczyszczeń czy piasku. Parametrem, który nieuczciwe firmy szczególnie lubią podkręcać, jest wartość opałowa. Podawanie wyższej niż w rzeczywistości kaloryczności ma sprawić, że klient sięgnie właśnie po ten konkretnie pellet, przekonany o jego wydajności. Co zrobić, jeśli podane parametry naszym zdaniem nie odpowiadają rzeczywistości? – W sytuacjach, kiedy wątpliwości dotyczą jakości paliwa, najczęściej pobierana jest tzw. próbka rozjemcza w celu przebadania odpowiednich parametrów pelletu w laboratorium akredytowanym. Dopiero gdy mamy pewność, że parametry nie odpowiadają deklaracji właściwości użytkowych wskazanych na etykiecie, tj. worku, podejmowane są dalsze działania i wyciągane często poważne konsekwencje prawne wobec podmiotu, który sprzedał nam pellet lub go wyprodukował – komentuje Agnieszka Kędziora-Urbanowicz.
Do kogo zgłosić?
Od dwóch lat w Polsce istnieje Polska Rada Pelletu, reprezentująca krajową branżę pelletową w kraju i za granicą, której jednym z zadań jest przeciwdziałanie nieuczciwym praktykom wśród producentów granulatu, jak i firm handlujących paliwem na rynku. Przy Stowarzyszeniu został powołany Zespół ds. Monitorowania Rynku, którego zadania to przede wszystkim:
– zgłaszanie naruszenia i fałszerstwa do prawowitych właścicieli znaków towarowych lub marek;
– inicjowanie postępowania w organach lub instytucjach nadzoru rynku samodzielnie lub w imieniu podmiotów poszkodowanych;
– zgłaszanie podmiotów naruszających zasady stosowania znaków towarowych, znaków certyfikacyjnych czy innych naruszeń do EPC w celu rozpoczęcia procedury badania fałszerstwa przez organy Ogólnoeuropejskiego Stowarzyszenia EPC, w której to konsekwencji dany podmiot może być wpisany na tzw. czarną listę (http://www.enplus-pellets.eu/fraud/blacklist);
– monitorowanie portali aukcyjnych typu OLX, Allegro, portali ofertowych, stron internetowych, portali społecznościowych pod kątem naruszeń i fałszerstw;
– przyjmowanie zawiadomień o naruszeniach z rynku, które można zgłaszać pod adresem mejlowym: info@polskaradapelletu.org, numerem telefonu: +48 58 526 75 49 lub osobiście w sekretariacie Stowarzyszenia;
– pobieranie próbek z rynku, składów opału, marketów budowalnych i realizacja audytów tzw. „tajemniczego klienta” zleconych przez EPC czy organy nadzoru rynku.
Przypadki fałszerstw, wprowadzanie klienta w błąd lub nieuczciwa konkurencja są zjawiskami istniejącymi nie od dzisiaj, ale ich skala w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy niepokojąco rośnie. Nie ma wątpliwości, że jest to związane z coraz większą popularnością pelletu jako paliwa alternatywnego wobec węgla czy ekogroszku. Trend zwyżkowy na rynku biopaliw wykorzystują podmioty, których praktyki trudno określić inaczej jak działania na szkodę całej branży kosztem (krótkotrwałego) zysku. Klient, który kupił choć raz podrobiony towar z przekonaniem, że ma do czynienia z produktem premium, może mieć problem z działaniem kotła, jeśli jest on przystosowany tylko do spalania pelletu certyfikowanego. Traci więc podwójnie – wydając pieniądze na – w swoim przekonaniu – dobre paliwo oraz borykając się z kosztownym serwisem urządzenia. Zrażony zakupem może zrezygnować z pelletu w ogóle albo zostawić niepochlebną opinię na jednej z wielu stron internetowych zajmujących się tematyką ogrzewania. Z jednej strony to dobrze – w końcu w sieci nic nie ginie, więc kilka lub kilkanaście negatywnych komentarzy na temat konkretnej marki pelletu może przestrzec przed jego zakupem kolejne osoby. Z drugiej – skoro potencjalny odbiorca pelletu otrzymuje komunikat, że nawet znaczek „pellet certyfikowany premium” może być oszustwem (w końcu towar sprzedawany jest w ogólnopolskiej sieci handlowej lub u dobrze znanego dystrybutora), to istnieje ryzyko, że temat biopaliw w ogóle sobie odpuści. A to już odbije się negatywnie na całej branży.